Okno na świat

Przewietrzenia wymaga nie tylko dom, przewietrzyć jest dobrze też myśli.

Kiedy byłam mała zdarzało mi się kreatywnością zaskakiwać rodziców na tyle, że w swojej rodzicielskiej trosce, a może bardziej bezradności, nakazywali mi niejednokrotnie iść do swojego pokoju.
Nie do końca chyba wiedziałam jaki efekt powinnam była osiągnąć poprzez przebywanie w samotności, ale przeważnie było mi w tych sytuacjach całkiem dobrze.
Bo to były chwile, kiedy otwierałam okno. A nic tak dobrze nie robi jak łyk czystego i świeżego powietrza! W dzieciństwie moimi oknami, poza telewizją, były wyobraźnia i niekiedy książki.

Gdyby to ode nie zależało, wybrałabym pewnie telewizję.
I tego okna się trzymała.
Bo mieszkając w tak zwanym „trzecim świecie”, podczas gdy w Polsce były 2 programy wypełnione niezbyt atrakcyjną dla dziecka ofertą, w moim ówczesnym domu, w sąsiadującym pokoju był telewizor, który o każdej porze dnia i nocy oferował 40 kanałów eksplodujących kolorem, dźwiękiem, obrazem tak intensywnym, że książki odchodziły w zapomnienie.
A mnie czasami aż bolała głowa od otwierania tych okien.
Przeciąg mi nie służył.

Całe szczęście miałam swoje chwile w pokoju, niby za karę, a trochę jakby w nagrodę. Co za ironia, prawda?
Gdyby nie one, te chwile „za karę”, swoich okien- zwłaszcza tych w wyobraźni- pewnie bym tak często nie otwierała.
Po latach zdałam sobie sprawę, jak bardzo okna mojej wyobraźni pozwalały mi przetrwać chwile, te nie zawsze łatwe chwile, gdy jako dziecko wyróżniasz się tak bardzo, jak bardzo byś chciała się wtopić w tłum.
Z upływem życia, w szeroko rozumianej dorosłości, moje okna przybierają różną formę.

Nierzadko jest to medytacja, równie często kupiona w Empiku z lekkim wyrzutem sumienia kolejna książka (ów wyrzut sumienia wiąże się z faktem, że póki w mojej biblioteczce dosłownie się zarywają pod ciężarem już zakupionych woluminów). Czasami jest to serial na Netflixie, lub magiczna chwila ze zdjęciami.
Kiedy przeczytałam na portalu informacyjnym, że nadchodzą nowe restrykcje, że nawet rozważany jest kolejny tzw. twardy „lockdown”, to przez chwilę miałam wrażenie, że nie mogę złapać tchu. Moje ciało się spięło, morze emocji zalało mi serce i umysł.

„Muszę otworzyć okno, potrzeba mi by móc odetchnąć głęboko!”

-Przeprowadziłam się do nowego mieszkania! Powiedziała z ekranu Kali, szeroko się do mnie uśmiechając, tym szczególnym uśmiechem, który sprawia, że aż błyszczą oczy, a siateczka zmarszczek radośnie podryguje wraz z mimiką twarzy.
– Pokaż mi swój widok z okna! Poprosiłam.
I dostałam to, co chciałam, a nawet i dużo więcej.
Bo ten wyjątkowy lazur nieba i odcinające się na jego tle soczysto zielone sosny, skąpane we włoskim słońcu to jedno. Ale rozmowy, te prawdziwe, nie te logistyczne z ludźmi, to są dopiero okna na świat!
W ramach konwersacji z angielskiego, otwieram swoje okno. Szeroko otwieram, wpuszczając do swojego wnętrza inne powietrzę, energię, często mnóstwo słońca. Karmię się otwartością, inną perspektywą, rytmem innych, choć bardzo podobnych dni naznaczonych pandemią.

Powiązane artykuły

Odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.